Zabrze po raz kolejny znalazło się w politycznym oku cyklonu. Po referendum, które odsunęło Agnieszkę Rupniewską od władzy, mieszkańcy ruszyli do urn, by wybrać nowego prezydenta. Frekwencja? Skromne 27,87 procent – co samo w sobie mówi wiele o nastrojach w mieście. Ale ci, którzy poszli, dostarczyli materiału na wyborczy thriller.

Wygrana, która nie jest zwycięstwem

Ewa Weber, pełniąca obowiązki prezydenta, zdobyła 39,29 proc. głosów. Wynik przyzwoity, ale daleki od bezpiecznego. Tym bardziej, że w tym wyścigu matematyka jest brutalna – jeśli zsumować głosy oddane na wszystkich pozostałych kandydatów, okaże się, że większość zabrzan wybrała kogoś innego. W praktyce Weber przeszła do drugiej tury jako liderka, ale nie jako faworytka z gwarancją sukcesu.

Tuż za nią – choć z wyraźnym dystansem – uplasował się Kamil Żbikowski (16,14 proc.), a potem Borys Borówka z PiS (15,29 proc.) i Sebastian Dziębowski z Konfederacji (14,09 proc.). Do tego Rafał Kobos (11 proc.) i Łucja Chrzęstek-Bar (5,31 proc.) – razem tworzą potencjalny rezerwuar głosów, który może w drugiej turze zmienić układ sił.

Ciężka przeprawa przed Weber

Weber musi liczyć się z tym, że elektoraty rywali mogą się zjednoczyć przeciw niej. Wybory w Zabrzu to nie festiwal wdzięku, a twarda walka o wpływy – i to często bardziej „przeciw komuś” niż „za kimś”. Mobilizacja przeciwników może być znacznie większa niż w pierwszej turze, bo teraz stawką będzie tylko jedno nazwisko.

Dodatkowo, niska frekwencja to tykająca bomba. Ci, którzy zlekceważyli pierwsze głosowanie, mogą w drugiej turze zmobilizować się, by „powstrzymać” obecną władzę. I odwrotnie – dotychczasowi sympatycy Weber mogą uznać, że zwycięstwo jest pewne i zostać w domu.

Świętowanie na kredyt

Po ogłoszeniu wyników w sztabie Weber nie brakowało uśmiechów, gratulacji i kwiatów. Okrzyki radości brzmiały tak, jakby prezydencki fotel już stał w jej gabinecie. Ale to może być polityczne złudzenie. Druga tura to zupełnie inna gra – i często bywa, że pierwszy lider zostaje na mecie w tyle. Historia polskich wyborów zna aż za dużo takich przypadków.

Polityczny teatr w tle

Kampania miała też swoje „smaczki”: przeciwnicy zarzucali Weber „gliwickie korzenie” i wręczali jej szalik Piasta Gliwice, a ona odpowiadała koszulką Górnika Zabrze. Wszystko to było efektowne, ale czy przekonało wyborców? Niewykluczone, że mieszkańcy oczekują od kandydatki nie symboli, a konkretnego planu na miasto.

Czas prawdziwej próby

24 sierpnia Zabrze wybierze, czy Weber utrzyma ster władzy, czy też miasto obierze zupełnie inny kurs. Wbrew euforii po pierwszej turze, to wciąż otwarta walka – a przewaga z niedzieli może okazać się jedynie iluzją. W drugiej turze nikt nie dostaje punktów za wrażenie, liczy się tylko to, kto zdobędzie ponad połowę głosów.

Jeśli Weber chce zachować fotel, musi włożyć w kampanię tyle energii, ile włożyła w świętowanie. Bo tym razem kwiaty mogą być wręczane zupełnie komuś innemu.

Dodaj komentarz

Trendy